Co prawda był to dla mniej najmniej Vespowy ze wszystkich moich dotychczasowych zlotów, więc tym bardziej z nudów umierałam…. Ale po kolei….
Piątek – tradycyjny czas zjeżdżania się Vespowiczów – pierwsza byłam ja super Vespowym samochodem – wjeżdżając do Ośrodka moim oczom ukazał się rząd wywrotek – wiedziałam, że w tym samym czasie ma być zlot off-roadowców, ale myślałam wtedy o czymś nieco mniejszym…. Okazało się, że to wywrotki z pobliskiej budowy A2….
Następny był Slafo – też Vespowym samochodem… a potem powoli zaczęła najeżdżać najpierw Warszawa, potem Sosnowiec, Maciek z Krakowa, grupa z Gdańka, Kunta, a na samym końcu (to już ok. 5 ramo było) Metus z Eweliną….
Piątkowy wieczór spokojnie upłynął na smażeniu kiełbasek na ognisku, popijanych bezalkoholowym piwem…. Na ognisku byli również Groszki, którym bardzo dziękuję po pierwsze za towarzystwo, ale również za wspaniałe gadżety.
Sobota to tradycyjnie dzień parady – chylę tu głowę przed mężem własnym za wyszukanie tak pięknej trasy – z okna samochodu wyglądała ślicznie, a co dopiero znad kierownicy Vespy. Obiad w Skansenie w Maurzycach – tutaj mały przestój – nowe zamówienia przyjmowane były dopiero, jak pierwsza grupa kończyła swoje porcje…. Troszkę to nam dłużej zajęło, niż miało, ale za to chałupy obejrzeliśmy szczegółowo, a Freccia obfotografowała wszystkie okoliczne pająki. Vespa Mateusza zdobyła nowy, twarzowy dodatek łowicki….:) Głowa Rumpla również zdobyła malownicze, pewnie niedługo fioletowo-sine zdobienie…
Łowicz – myślę, że następnym razem nas już tam nie wpuszczą – zdecydowanie przynosimy nieszczęście drogowe, ale za to mogliśmy wybrać dzwon zlotu – mi się bardzie podobała Pani Fiatem….:) Aha – zapomniałam napisać, że z samego rana dołączyli do nas Konik i koledzy z Łodzi.
W drodze powrotnej Marek chciał poprowadzić trasę przez Małą Toskanię – przez małe nieporozumienie wszyscy wylądowali w garażu u Zenona…. Na szczęście udało się wrócić na trasę, obtrąbić Młodą Parę w bryczce, a potem kolejną w samochodzie, a potem gości weselnych…..
Na miejscu czekała nas niespodzianka – Vegety w powiększonym o 50% składzie oraz Kuki – oj łezka się w oku zakręciła za Starą Kadrą…. Ale cóż życie toczy się dalej, a że próżni nie znosi, to na zlocie było sporo pierwszaków zlotowych, którzy od teraz mogą się tytułować członkami Vespa Club Polska, a nie tylko uczestnikami forum….. Tego wieczora dołączyli do nas Em z Łodzi oraz zaginiony w akcji dzień wcześniej Rybak z Mińska Maz.
Tradycyjne konkursy zlotowe i ich wyniki:
Najpiękniejsza Vespa – Fogiel
Najpiękniejszy Mikser – Iwona Foglowa
Najpiękniejszy Melex – Primavera (w zasadzie trudno było o inny wynik, bo konkurencja wielka nie była… ;)
Najdłuższa samotna trasa na Vespie – Maciek z Krakowa
Najdłuższa odległość dojazdowa na zlot – Mateusz z Eweliną i Kunta
Największy cham, pijak i dziwkarz zlotu – Maniak
Najpiękniej pomalowana Vespa – pszczółka Iwony
Najgłębszy dołek – bezkonkurencyjny Capone
Najczęściej przebierający się zlotowicz – Vespa z Jan
Na ognisku odśpiewano tradycyjne „STO LAT”, no bo to jutro urodziny Prezesa…
Niedzielny poranek to najsmutniejszy moment zlotu…. Trzeba się pakować, żegnać i uciekać…. I tak powoli uciekali:
1. Manualowcy – Prezes, Konik i Serenissima
2. Spiesząca się grupa warszawska – Mateusz, Ushi i Rumpel
3. Ekipa z Sosnowca z Maćkiem
4. Ekipa Gdańska
5. Kunta
6. Metus z Eweliną i Amebą
7. Ja…..
Reszta chyba też w końcu do Warszawy dotarła….
Slafo – ja nie wiem, gdzie Ty te dziewice znajdujesz, ale mam nadzieję, że źródło się szybko nie wyczerpie, bo jest wyjątkowo efektywne…
Dzięki wszystkim za wyjątkową atmosferę zlotową, mam nadzieję, że w przyszłym roku czeka nas więcej spotkań. Na pewno chcemy coś zorganizować w czerwcu w Kozienicach lub Warce, we wrześniu pewnie znowu Nieborów, a w międzyczasie Gdańsk odgraża się, że w sierpniu coś zorganizuje. A może grupa krakowska lub sosnowiecka się zmobilizuje….
Tegoroczny sezon zlotowy ogłaszam za zamknięty. Mam nadzieję, że następnym razem widzimy się licznie na tradycyjnym opłatku w Warszawie w pierwszy weekend grudnia.
Do zobaczenia!!!