Kolejna EuroVespa nazwana w tym roku World Vespa Days za Nami – to znaczy za mną, Gośką i 7 tysiącami innych uczestników.
San Marino to dziwny kraj - malutki, górzysty, z milionami zakrętów, drogami nachylonymi pod niewiarygodnymi kątami, ale tani, z fantastycznym jedzeniem i winem, a przez te 4 dni wypełniony Vespami. Włochy dookoła, wiec i organizacja była typowo włoska, znana z zeszłego roku z Turynu – natomiast atmosfera niezwykle gorąca, przyjazna – wszyscy nawzajem podziwiali swoje pojazdy, wymieniali pomysły na dalsze przeróbki oraz doświadczenia w dotychczasowym tuningu. Tuningowcy z krajów nieco chłodniejszych niż Włochy narzekali na za duże dysze paliwa i gotujące na górkach silniki Vesp, ale w końcu wszyscy ruszyli, jechali i dojechali na paradzie - to rzecz, dla której warto stać 3 godziny w korku na autostradzie pod Monachium.
Mała przygoda w drodze na Vespach do San Marino uświadomiła nam jak niezwykle życzliwi i pomocni są Włosi – nagle znalazło się tyle chętnych do pomocy, że w ciągu godziny rozłożyłem i złożyłem sprzęgło.
Mimo życzliwych ludzi i wspaniałego wina mam nadzieję, że w przyszłym roku EuroVespa zorganizowana zostanie w nieco bardziej poukładanym kraju i organizacja będzie nieco lepsza. Zobaczymy za parę miesięcy. I mogę napisać jeszcze jedno – żałujcie, że Was tam nie było.... Zapraszam do galerii